Wyjazd do Włoch

Włochy to kraina piękna, górzysta, o ciepłym i łagodnym klimacie. Właśnie tam pojechaliśmy z wycieczką ze spółdzielni uczniowskiej „Winien-Ma” od 9 do 14 października 2016 roku.

DZIEŃ 1

Droga do kraju pizzy i ravioli minęła nam szybko – głównie dlatego, że jechaliśmy nocą. Pani tłumacz/przewodnik, z którą poznaliśmy się przy wsiadaniu do autokaru, przerwała nam błogi sen dopiero, gdy przejeżdżaliśmy przez Budapeszt.

Kiedy dojechaliśmy do pięknej Italii, niemal od razu popłynęliśmy do pierwszego z pięciu przewidzianych na czas wycieczki celów – Wenecji.

Słynne miasto na wodzie było dla nas łaskawe pogodowo – nie padał deszcz, choć wygrzewanie się na słońcu utrudniał wiatr i chłodny cień wąskich uliczek. Pani przewodnik oprowadziła nas po najważniejszych miejscach – z wybrzeża przeszliśmy na Placyk, a później Plac Świętego Marka. Wokół tych miejsc zbudowano najważniejsze budynki Wenecji: pałac Dożów, wieżę zegarową, Prokurację, dzwonnicę i bazylikę świętego Marka. Wysłuchaliśmy ciekawych opowieści o historii tych budynków i zwiedziliśmy bazylikę, w której znajduje się ciało świętego.

Po wizycie w świątyni przeszliśmy uroczymi wąskimi uliczkami i mostami na placyk Bajkopisarza, gdzie mieliśmy czas wolny – pani przewodnik pokazała nam, gdzie znajduje się najstarszy wenecki most – Rialto – i gdzie możemy kupić pizzę 🙂

Po posiłku był czas dalszego zwiedzania. W drodze część grupy nie nadążyła za dziarskim krokiem pani przewodnik (upierają się, że się nie zgubili 🙂 ), ale ostatecznie udało się wszystkim dotrzeć z powrotem na Plac Świętego Marka – tu dostaliśmy kolejny czas dla siebie na zrobienie zdjęć i chwilę odpoczynku.  Później musieliśmy pożegnać się z Wenecją – gondolami, wąskimi uliczkami, mostami, maskami na wystawach sklepowych i wysokimi cenami. Dopłynęliśmy do brzegu, wsiedliśmy do autokaru i wróciliśmy do hotelu.

 

dsc_0498

DZIEŃ 2

Ten dzień zarezerwowaliśmy na Florencję, do której dotarliśmy pociągiem. Tu czekała na nas inna pani przewodniczka, również Polka, która pokazała nam bazylikę Santa Maria Novella i katedrę Santa Maria del Fiore. Wytłumaczyła nam między innymi dlaczego jej barwy są biało-zielono-czerwone (oznaczają wiarę, nadzieję i miłość). Mówiła też o kościele Santa Croce, w którym  pochowani są najbogatsi florentczycy J Zwiedzając stolicę Toskanii, słuchaliśmy historii pałaców i zamków najważniejszych rodów dawnej Florencji. Widzieliśmy też Most Złotników, z którego zeszliśmy na plac przed katedrą Santa Maria del Fiore – tam mieliśmy chwilę wolnego czasu na zjedzenie pizzy czy pogłaskanie słynnej figury dzika (ponoć wrzucenie przez jego pysk do kanałów monety gwarantuje powrót w to miejsce).

Wróciliśmy, najpierw pociągiem, później autokarem, do hotelu, gdzie udało nam się zakwaterować i zjeść obiadokolację, a potem zasnąć (o ile komuś chciało się spać J ).

 

dsc_0682

DZIEŃ 3

Wyspani po odwiedzinach we wspaniałej, choć deszczowej Florencji, wyruszyliśmy na podbój słonecznej Sieny. Pani przewodnik opowiedziała nam, że te dwa miasta różnią się między sobą nie tylko pogodą – oba nienawidzą się serdecznie. W Basilica di San Domenico poznaliśmy historię świętej Katarzyny Sienejskiej, bowiem to tam znajduje się jej relikwia – zabalsamowana głowa. W tej samej bazylice poznaliśmy sekret, czym Siena różni się od reszty świata. Jest to średniowieczna tradycja, która w tym pięknym mieście jeszcze nie wymarła: contrad. Dodatkowo, sieneńska społeczność ustaliła, że całe miasto ma mieć a’la średniowieczny wygląd, więc wszystkie domy zbudowane są z cegły i nie są malowane – a jeśli już, to na kolory podobne do ceglanych. Trzeba przyznać, że krajobraz miasta jest jedyny w swoim rodzaju.

Spod bazyliki przeszliśmy do Cattedrale di Santa Maria Assunta. Najpierw wspięliśmy się „Schodami do nieba”, a potem minęliśmy bramę katedry. Mury, które otaczały plac na zewnątrz, miały podobno wyznaczać plany powiększenia gabarytów florenckiej świątyni, ale przez wybuch epidemii jej rozbudowa nie powiodła się. Po przejściu na główny plac – Piazza del Campo – pożegnaliśmy naszą sieneńską panią przewodnik i dostaliśmy czas na kolejną pizzę i, oczywiście, zgubienie się w mieście.

Po posiłku pojechaliśmy do „miasta wież” – San Gimignano. Jego nazwa pochodzi od licznych w dawnych czasach wież, z których obecnie zachowało się czternaście. Potem wróciliśmy do hotelu.

 

dsc_0874

DZIEŃ 4 (i kawałek 5)

Kolejny dzień i kolejne miasto. Słynąca z krzywej wieży Piza zaoferowała nam i wieżę, i brzydką pogodę w pakiecie. Odwiedziliśmy tam Pole Cudów, gdzie mieliśmy szansę wejść do Baptysterium – miejsca, w którym odbywały się chrzty – oraz zwiedzić Katedrę. Po wizycie w obu budynkach mieliśmy czas wolny na zrobienie zdjęć ze słynną budowlą, a później poszliśmy całą grupą na… pizzę. Ostatecznie, zamiast pizzy niektórzy zjedli lasagne albo cannelloni i całą masę sałatki J Po obfitym obiedzie wsiedliśmy do autokaru i postanowiliśmy już wrócić z ziemi włoskiej do Polski. Jechaliśmy przez Słowenię, Węgry i Słowację, aż w piątek przyszedł czas rozstania wycieczkowiczów.

dsc_0012

dsc_0027

GALERIA ZDJĘĆ